Kto powiedział, że kulturystyka to nie sport zespołowy?
Wiele osób dziwi się, słysząc słowa „Team Cutler”. Kiedy na koniec wieczoru samotnie stoję na scenie, trzymając statuetkę Sandowa, większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że istnieje cały sztab osób, bez których do tego momentu by nie doszło. Jestem kulturystą już od 18 lat, z tego od 14 lat zawodowcem. Z upływem czasu rodzą się trwałe relacje, a niektórzy stają się bardzo bliscy. Można powiedzieć, że tworzy się wewnętrzny krąg.
Przez większą część mojej zawodowej kariery pracowałem samotnie. Starałem się sam wszystko robić. Jednak w ostatnich latach dotarło do mnie, że jeśli chce się być najlepszym kulturystą na świecie, to odpowiednia pomoc może być bardzo przydatna. Zwycięstwo na Mr. Olympia 2009 wywalczyłem dzięki wsparciu świetnego zespołu, który w najróżniejszy mi sposób pomagał.
Najlepszą sprawą w mojej ekipie jest to, że stanowimy grupę nie tylko wspólników, ale przede wszystkim dobrych przyjaciół. To bardzo ważne, gdy spędza się razem tak dużo czasu, a zwłaszcza pod koniec przygotowań, kiedy robi się dość nerwowo. Ludzie ci nie tylko dla mnie gotują, trenują ze mną, czy pomagają zająć się interesami. Czuję ich wsparcie i przyjaźń, zwłaszcza gdy tego najbardziej potrzebuję, a to jest dla mnie niezmiernie ważne. Ci ludzie są bardzo wartościowi, już nie wyobrażam sobie pracy bez nich.
Dzięki tym wspaniałym współpracownikom i przyjaciołom, którzy zdejmują mi z pleców wiele obowiązków, mogłem się w pełni skoncentrować na przygotowaniach i odzyskać tytuł. I udało się! Mówię wam, bez „Team Cutler” nie byłoby to możliwe. Ci sami ludzie, którzy stali murem za mną w zeszłym sezonie, również teraz pomagają w przygotowaniach do zdobycia czwartego tytułu Mr. Olympia. W tym miesiącu chciałbym ich przedstawić i co nieco opowiedzieć o roli, jaką grają w samych przygotowaniach i codziennych treningach.
Hany Rambod
Hany to mój dietetyk i trener do zadań specjalnych. Nie nazywam go po prostu trenerem, bo razem trenujemy zaledwie raz na kilka tygodni. Jego zasługą jest przestawienie mnie na FST-7, system, który okazał się dla mnie prawdziwym darem. Dzięki niemu poprawiłem słabsze partie, symetrię i ogólną pełność oraz kształt mięśni. Hany nadzoruje mój program żywieniowy. Jest też moim „trzecim okiem” podczas przedstartowej diety.
W zależności od tego, co uzna on za stosowne – poprawia albo dietę, albo trening siłowy i aerobowy lub obie te kwestie naraz. Przez większą cześć roku kontaktujemy się ze sobą mniej więcej raz w tygodniu, by na bieżąco omawiać, co się dzieje. Rozmawiamy jednak codziennie, gdy zaczynam przygotowania do zawodów. Hany to mój zbawca i wrzód na dupie w jednej osobie.
Obecnie nie znam nikogo, kto byłby lepszy od Hany’ego w tym, co robi. Powiedziałbym nawet, że to Hany jest moim najważniejszym trenerem. Motywuje mnie do pracy i jemu zawdzięczam olbrzymią pewność siebie przed zawodami Mr. Olympia 2010. Jeśli chodzi o masę, to zawsze wyglądam rewelacyjnie, ale ostatnie tygodnie czy nawet dni przygotowań są dla mnie ciężkie do przejścia. Wiedząc, że Hany towarzyszył mi w tej drodze w zeszłym roku i że potrafi idealnie „wstrzelić się” z moją formą tak, że osiągam wyjątkowe połączenie idealnej rzeźby i pożądanej pełności, zdejmuje mi z głowy spore brzemię. Póki robię wszystko, co mi każe i póki codziennie długo opieprza mnie przez telefon, wiem że nie mogę przegrać!
Kerry Cutler
Gdyby ta lista była ułożona według ważności osób, to moja żona Kerry na pewno byłaby na samym jej szczycie. Kerry pomaga mi w gotowaniu i prowadzi naszą firmę, KMC Enterprises, która zajmuje się zamówieniami z www.jaycutler.com oraz jeszcze kilkoma innymi aspektami mojej działalności biznesowej. Poza tym, zajmuje się wszystkim, kiedy ja gdzieś wyjeżdżam. Ale ponad to wszystko, Kerry jest miłością mojego życia i moim największym oparciem. Nikt nie zna mnie tak dobrze, jak ona. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Była ze mną, zanim jeszcze postawiłem pierwszy krok na siłowni. Stanowi integralną część wszystkich sukcesów, jakie osiągnąłem w życiu.
Zespół treningowy
Z Brianem Glynnem i Ryanem Chastainem trenuję w swoim domu w Las Vegas. W Los Angeles – w moim drugim domu – moimi partnerami są Eric DiLauro i Phil Marmolejo. Czasem z Miami przylatuje mój przyjaciel – Brad Boise, a z Phoenix –Toney Beason, żeby ze mną potrenować.
Ludzie często pytają, po co mi tylu partnerów treningowych? Odpowiedź jest prosta: oni wszyscy trenują bardzo intensywnie, ale każdy w swoim własnym stylu. Zmieniając partnerów w obrębie tej grupy, sprawiam, że moje treningi są wciąż ciekawe i przez to bardziej atrakcyjne. Zdarzało się, że przychodziliśmy na siłownię w siedem czy osiem osób, dzieliliśmy się na grupy, a potem podczas treningu się zmienialiśmy. Cała ta banda również wspiera mnie, jeżdżąc ze mną na Olympię.
Monique
Monique to moja asystentka, najlepsza przyjaciółka, stylistka, a nawet fryzjerka! To mój człowiek „od wszystkiego”. Monique zajmuje się gotowaniem, gdy jestem w Los Angeles oraz kontroluje korespondencję przychodzącą na www.jaycutler.com, co samo w sobie jest pełnoetatowym zajęciem! Dostaję dosłownie setki maili dziennie, a w okolicach Mr. Olympia liczba ta zmienia się w tysiące. Sam, w życiu nie dałbym rady odpowiedzieć na wszystkie listy.
Monique zawsze towarzyszy mi w czasie sesji zdjęciowych. Na przykład wybiera ubrania. Znacznie bardziej ufam jej gustowi niż swojemu. Znam Monique zaledwie od trzech lat, ale nie wiem, co bym bez niej zrobił.
Sieć i filmy
Brian Glynn jest nie tylko moim partnerem treningowym, ale prowadzi także moją stronę internetową oraz zajmuje się linią ubrań. Jest prezesem Cutler Athletics i osobiście zaprojektował wszystkie koszulki i inne ubrania dostępne na www.jaycutler.com. Jesteśmy partnerami w kilku przedsięwzięciach. Brian stoi również za Swollen Monkey Productions i obrabia wszystkie filmy treningowe dostępne na mojej stronie.
Nathan Pickett to mój stały filmowiec. Fotografuje i nagrywa wiele moich treningów. Robi nie tylko materiał na stronę internetową, ale także zdjęcia i filmy, dzięki którym mogę analizować to, co robię na siłowni, a potem poprawiać ćwiczenia i wprowadzać zmiany. Te wszystkie materiały przegląda również Eric DiLauro z L.A., więc tak jak Brian pomaga mi dopracować treningi. Nie wiem, czy inni zawodnicy startujący na Mr. Olympia też poświęcają tyle czasu na takie przygotowania, ale ja nie chcę niczego zostawiać przypadkowi.
Chiropraktyka i masaże
Średnio 6 godzin tygodniowo spędzam na różnych zabiegach i terapiach. Nie jest to tanie, ale jestem święcie przekonany, że w przypadku zawodowego sportowca jest to konieczna inwestycja. Poza tym uważam, że to pomoże wydłużyć moją karierę. Przez ostatnie 10 lat nie zająłem na Olympii miejsca niższego niż drugie, nikt inny nie może tego powiedzieć o sobie.
Biorąc pod uwagę to, jak długo w tym siedzę, uważam, że moje ciało trzyma się całkiem nieźle. Wspominam czasami zawody Nationals 1996, podczas których zdobyłem kartę zawodowca. W mojej klasie drugi był Tom Prince, za nim Orville Burke, Dave Palumbo i Darrell Terrell. Bob Cicherillo i King Kamali zajęli odpowiednio 8. i 11. miejsce. Na tych samych zawodach Dexter nie załapał się do pierwszej piątki w kategorii lekkociężkiej. Wielu z tych zawodników jest już na sportowej emeryturze. Jestem pewien, że wciąż jestem w tak wysokiej formie dlatego, że regularnie korzystam z pomocy chiropraktyka i masażu tkanki głębokiej.
Dr Jeff Fine z Fine Chiropractic w Las Vegas jest moim chiropraktykiem i dobrym przyjacielem. Widuje się z nim raz na tydzień, a jeśli jest potrzeba, to nawet częściej. Kiedyś dość często razem ćwiczyliśmy, nawet teraz czasem się nam zdarza zrobić mały trening. Świetne we wspólnym treningu jest to, że jeśli coś mi się przydarzy, on nastawia mnie na miejscu – na siłowni.
Jason Aguirre i Glynn Hall są moimi masażystami w Las Vegas. Tygodniowo spędzam u każdego z nich dwie godziny. Glynn to specjalista od tych fragmentów ciała, które sprawiają mi problemy (prawy czworogłowy, dwugłowy, łydki i bicepsy). Zdarza się, że całą sesję poświęcamy tylko tym obszarom. Karl List z Gold’s Gym w Venice zajmuje się mną w Los Angeles, a ilekroć jestem w San Diego, wpadam na masaż tkanki głębokiej do mojego starego kumpla Derika Farnswortha. Derik co kilka miesięcy odwiedza mnie też w Las Vegas. Kilka razy w roku jestem też w u Johna Petrica w Las Vegas, jest to specjalista ART (Active Release Technique).
Dave Bourlet
Dave, znany użytkownikom forum MD jako MadMax6, to mój spec od public relations i nie tylko. Pomaga Monique i Kerry dbać o moje interesy, ale naprawdę jest specjalistą od wszystkiego. Czasem ze mną trenuje, a poza tym jest osobą, do której należy dzwonić, gdy ciężko mnie złapać. Dave zawsze wie, gdzie jestem i nie boi się dziesięć razy mi przypomnieć, że miałem się czymś zająć. Po tych wszystkich wspólnych latach jest dla mnie jak brat.
Zespół zbiera się po raz kolejny
Wszyscy wyżej wymienieni ludzie są ze mną przez cały rok. W rzeczy samej, gdy robię pokaz gdzieś na terenie USA, ktoś z nich zawsze mi pomaga. Po rozpoczęciu finalnej fazy przygotowań we wrześniu sprawy, oczywiście, nabrały tempa. W ubiegłym roku, odzyskując tytuł, dokonaliśmy małego cudu, i wszyscy się cieszymy, że już we wrześniu będzie okazja go obronić.
Zawsze podkreślam, że wygrywa nie Jay Cutler, ale cały „Team Cutler”. Bez pomocy i wsparcia tej niesamowitej grupy ludzi oraz ich niezmąconej wiary w to, że jestem w stanie ponownie stanąć na szczycie, nie udałoby mi się wygrać Mr. Olympia 2009.
Może to zabrzmi głupio, ale dla mnie wielką motywacją jest to, że nie chcę zawieść tych wspaniałych osób, które na każdym kroku są ze mną i zawsze bez wahania robią to, co trzeba. Oni wszyscy chcą być częścią czegoś wyjątkowego i wkładają całe serce i duszę, żeby pomóc mi w zwycięstwie.
Żadne słowa nie są w stanie wyrazić, jak bardzo ich wszystkich cenię – jako zespół, ale i każdego z nich z osobna. Powiem więc tylko, że nadchodzi już nasz czas, mój Zespole! Czas wziąć się do pracy i zrobić to, w czym jesteśmy najlepsi – wygrać!
Często słyszy się, jak ktoś mówi, że czas szybko płynie i choć to frazes jest niesamowicie prawdziwy. Mam wrażenie, że dopiero co stałem na scenie Olympii jako pierwszy kulturysta w historii, odzyskując tytuł i zdobywając trzeciego Sandowa do kolekcji. Już skończyła się masówska i pora zacząć okres przygotowawczy, który ma mi przynieść kolejną statuetkę. Serio. Czy 8 miesięcy może aż tak szybko upłynąć? Może dlatego muszę teraz przestawić się na zupełnie inny tryb. Choć do „godziny zero” zostało jeszcze niemal 4 miesiące, czas wprowadzić zmiany w paru sferach mojego życia.
Żywienie: Czas zacząć więcej jeść i rosnąć
Wiele moich sprawdzonych metod innym kulturystom wydaje się być bez sensu. Dla większości z nich przygotowania do zawodów oznaczają automatycznie zmniejszenie ilości spożywanego jedzenia. Ja robię coś zupełnie odwrotnego. Dodaję kolejny posiłek, tak że mam już w planie siedem dziennie. Jem też zdecydowanie więcej białka w każdym posiłku. Poza sezonem startowym czasami zdarza mi się opuścić posiłek (głównie ze względu na częste podróże). Jednak gdy zaczynam przygotowania do startu, przestaję podróżować, by móc w pełni kontrolować swój program żywieniowy i jeść dokładnie co 2,5 godz, tak jak potrzebuje tego mój organizm.
Większość kulturystów na świecie jest przekonana, że jeśli w czasie redukcji nie stracą zbyt dużo mięśni, to będzie to sukces i często wręcz zakładają pewien spadek masy mięśniowej w zamian za osiągniecie szczytowej formy. Ja planuję wszystko tak, by być coraz większym i pełniejszym z upływem kolejnych tygodni. Zwiększona częstotliwość i objętość moich posiłków zawsze ma taki wpływ na moją sylwetkę. Jem tylko dozwolone produkty takie jak: steki, kurczaki, białka jaj, bataty i ryż. Moje ciało doskonale rozwija się na takiej diecie. Na początku nie było w niej miejsca na ryby.
Jem tak przez pewien czas, nie wprowadzając innych źródeł białka. Długość mojej diety zależy od tego, jak wyglądam i co dzieje się z moim ciałem (zdaniem Hany’ego). W zeszłym roku wprowadziłem ryby na około 10 tygodni przed startem, ale w tym prawdopodobnie pociągnę czerwone mięso i kurczaki jeszcze przez kilka kolejnych tygodni i dopiero później zacznę zastępować je rybami.
Suplementy: Co zaczynam brać, a co już odpada
Gdy rozpoczynam fazę przygotowań do zawodów, pewne suplementy muszą zniknąć z mojego programu. Cell-Tech z MuscleTech o mój ulubiony suplement potreningowy, ale zawiera więcej cukru niż wynosi mój limit w czasie redukcji. Przez cały czas będę używał naNO Vapor. Hany jest zwolennikiem prawdziwego jedzenia zamiast suplementów i dowiódł skuteczności takiego postępowania, współpracując ze mną, a także wieloma innymi sportowcami.
W pewnym momencie okresie treningów (na jakieś 8–10 tygodni przez zawodami) dodaję do swojej diety spalacz tłuszczu Hydroxycut Hardcore X. Do tego czasu korzystam z L-karnityny jako źródła energii i sposobu na poprawę efektywności wykorzystania tłuszczu. Możecie mi wierzyć lub nie, ale MuscleTech przygotowuje dla mnie specjalną mieszankę, chociaż nie przeznacza jej do sprzedaży. Muszę podkreślić, że MuscleTech traktuje mnie bardzo dobrze!
Treningi: ciągle intensywne i produktywne
Jeśli chodzi o treningi, to w samym schemacie mojej pracy nie zachodzą większe zmiany, mimo rozpoczęcia nowego okresu treningowego. Objętość jest taka sama lub minimalnie mniejsza, bo zaczynam robić aeroby i trening siłowy trwa nieco krócej. Ludzie widzą, że jestem coraz większy i pełniejszy i pytają, co zmieniam w swoich ćwiczeniach, by to osiągnąć. Tak naprawdę to dieta jest odpowiedzialna za te wszystkie zmiany. Im częściej mogę jeść, tym moje mięśnie lepiej się regenerują i rosną. Zawsze ciężko trenuję.
Co się zmieniło w porównaniu z zeszłym rokiem – lepszy punkt wyjścia
Ten sezon jest pierwszym, w którym tak ściśle współpracuję z Hany’m. W zeszłym roku zaczęliśmy pracować ze sobą zaledwie na 10 tygodni przed startem. Tym razem sytuacja jest zupełnie inna. Byłem w stałym kontakcie z Hany’m przez cały okres budowania masy i konsultowałem z nim nie tylko kwestie diety, ale także i treningu.
W zeszłym roku (na 10 tygodni przed startem) zobaczyłem w lustrze, że zaczynam wyglądać płasko i wtedy właśnie zdecydowałem się zadzwonić po pomoc do Hany’ego. Wyraźnie widać, że zanim skoncentrowaliśmy się na konkretnych przygotowaniach, musiał naprawić coś jeszcze w moim programie.
Obecnie jestem w dużo lepszej formie niż rok temu o tej samej porze, a to dzięki temu, że Hany jest cały czas do mojej dyspozycji. Są też inne przyczyny. W zeszłym roku miałem lekką kontuzję vastus medialis, przez co nie mogłem robić przysiadów. Zanim wydobrzałem, do startu zostało już tylko 6 tygodni. Przysiady zawsze traktowałem jako podstawę swojego treningu nóg, więc jeśli nie mogę ich robić przez przez cały okres budowania masy, widzę wielką różnicę w wyglądzie moich „czwórek”. Jeśli podobały się Wam w zeszłym roku, to poczekajcie jeszcze trochę, a zobaczycie, jakie będą teraz!!
Jak przebiję to, co osiągnąłem w 2009 roku?
Moja historia zaczęła nieco przypominać film „Rocky” (a konkretnie: „Rocky III”) , gdyż trenowałem jak szaleniec i udało mi się odzyskać tytuł. Nie udało się to nikomu przede mną, więc pytanie brzmi: Jak mam to przebić w tym roku? Jeśli mam być szczery, to odpowiem, że jeszcze nie wiem.
Wiem natomiast z całą pewnością, że w tym roku rozpoczynam ostatni etap przygotowań, będąc w dużo lepszej sytuacji niż rok temu. Poza tym Hany i ja nigdy razem się nie szykowaliśmy do startu.
Taka sytuacja nie jest łatwa ani dla trenera, ani dla zawodnika, ponieważ w tym sporcie człowiek uczy się na błędach, obserwując jak jego ciało reaguje w pewnych sytuacjach. We wcześniejszych etapach przygotowań mieliśmy różne chwile niepokoju. Hany musiał bardzo delikatnie modyfikować moją dietę, a potem czekaliśmy, by zobaczyć jak zareaguje na to moja sylwetka. Hany poznał mnie jednak już na wylot i nie będziemy więcej tracić czasu. Wiem, dzięki którym produktom żywnościowym wyglądam na większego i pełniejszego i naprawdę jestem lepszym kulturystą niż rok temu.
Przede mną wielka praca
Wiem, że zanim w ostatni weekend września stanę na scenie, czeka mnie jeszcze dużo pracy, ale ta świadomość już mnie nie martwi, ani nie przytłacza. Naszym głównym celem jest to, bym był tak samo dużym jak rok temu. Zależy nam też, żebym był nieco pełniejszy i miał lepszą definicję. Aby to osiągnąć, muszę być przygotowany trochę wcześniej. W zeszłym roku byłem gotów do startu na 2 tygodnie przed terminem. Jeśli uda mi się teraz przygotować wcześniej, to w końcowym etapie będę mógł jeść więcej, więc moje mięśnie staną się pełniejsze. Moja waga dość stabilnie utrzymuje się na poziomie 126 kg, ale nie zwracam na to nawet najmniejszej uwagi.
Kto wie? Może nawet będę nieco lżejszy niż rok temu, ale będę wyglądał na większego. To iluzja, gdy masz idealną formę i pełne mięśnie. Trudno będzie wyglądać lepiej niż w zeszłym roku, ale mam wokół siebie zespół wspaniałych ludzi i jestem bardzo zmotywowany.