Oto nowy mistrz Nationals
NPC Nationals to największa i najtrudniejsza impreza dla amatorów na świecie. Jak to śpiewał Frank Sinatra o Nowym Jorku: „jeśli uda ci się tam, uda ci się wszędzie”. Wśród poprzednich zwycięzców tej imprezy znajdziemy takie sławy, jak Lee Haney, Shawn Ray, Kevin Levrone, Vince Taylor i Victor Martinez. W zeszłym roku, zaledwie 2 raz w ciągu niemal 30-letniej historii tych zawodów, wygrał zawodnik nieurodzony na terenie USA – Litwin o polskich korzeniach − Robert Burneika (triumfator edycji z 2006 roku, Desmond Miller, urodził się na Grenadzie).
Bardzo często, widząc zawodowców przyjeżdżających do USA z innych krajów, mówiłem (do siebie, żeby nie wyjść na chama): „Ta, ten koleś nigdy nie zostałby zawodowcem, gdyby urodził się w Stanach”. W większości przypadków taka jest prawda. Jednak zadziwiająca sylwetka Roberta Burneiki i jego olbrzymia masa wyniosłyby go na szczyt, niezależnie od tego, gdzie przyszedłby na świat.
Wielkie barki były jego przeznaczeniem
Budowa barków Roberta zaczęła się, gdy miał 14 lat i przysposobił sobie na siłownię strych w rodzinnym domu w Olicie na Litwie. Tam, na własnoręcznie wykonanym sprzęcie, sporządzonym między innymi z kół pociągu i części czołgu, był w stanie wykonywać wszystkie podstawowe ćwiczenia. Ze ścian motywującym wzrokiem patrzyli: Jean-Claude Van Damme i Arnold w scenie z „Komando”, a młodziutki Litwin dawał z siebie wszystko, nierzadko nawet w temperaturze poniżej zera, okutany w ciężki płaszcz, czapkę i rękawice.
Gdy w wieku 18 lat przeniósł się do prawdziwej siłowni, dysponował już znaczną siłą. „Byłem w stanie wycisnąć na barki ponad 90 kg, mimo że sam ważyłem może 80 kg, a w wieku 19 lat na lokalnych zawodach wycisnąłem na klatkę 185 kg”.
Od 14 roku życia Robert właściwie nie przerywał treningów, za wyjątkiem krótkiego okresu po tym jak przeniósł się, mając 21 lat, do Connecticut w USA. Przyjaciel namówił go na start w zawodach z serii Strongman, gdzie mógł wykorzystać swe niesamowite barki i rozwijać masę mięśniową. „Najlepszy byłem w konkurencjach wymagających siły barków i rąk: kamienie Atlasa, przewracanie opon, wyciskanie bala”. Ale prawdziwą pasją Roberta zawsze była kulturystyka i dlatego nigdy nie planował jako strongman wychodzić poza poziom regionalny. „Uwielbiam czuć się silny i dźwigać duże ciężary, ale zawsze najważniejsze było zbudowanie jak najlepszej sylwetki” − opowiada. „Nigdy nie chciałem być po prostu wielkim, zmasowanym strongmanem”.
Omawialiśmy już mające 60 cm obwodu ręce Roberta (MD grudzień 2009 r.), ale jego naramienne robią równie piorunujące wrażenie. Tym razem zapytaliśmy Roberta Burneikę o to, jak robi bary.
Wyciskanie nad głowę
Choć zdjęcie zrobiliśmy na maszynie, to pewnie domyślacie się, że Robert jest raczej fanem wolnych ciężarów. Trening barków zawsze zaczyna od wyciskania hantli lub sztangi. W wyciskaniu nad głowę siedząc jego rekord to 185 kg na 4 ruchy. Przy hantlach, które preferuje, wyciska parę hantli po 80 kg każda na pełne 8 powtórzeń. „W dniu sesji zdjęciowej trochę bolał mnie bark, więc nie robiłem nic na maksa, jak zwykle to czynię”. Przyznał też, że bliżej zawodów przesiada się na maszynę lub suwnicę, wyciskając po 4 talerze na stronę. Jak przy każdym wyciskaniu, Robert najpierw robi 2 lub 3 serie rozgrzewkowe po 12–15 powtórzeń, a dopiero potem przechodzi do wykonywania 3 coraz cięższych serii właściwych po 8–10 powtórzeń.
Jednym z powodów, dla których Robert preferuje stosowanie hantli, jest to, że jeszcze do niedawna, zanim połączył siły z Dennisem Wolfem, trenował sam. Nawet nie prosił nikogo o asekurację! „Przy ciężarach, które stosuję przeciętny bywalec siłowni i tak nie byłby w stanie mnie asekurować” − opowiada. „Największą zaletą hantli jest to, że jeśli opadnę z sił, mogę je po prostu odrzucić. W zeszłym roku w czasie wyciskania na ławce przygniotła mnie sztanga ważąca 250 kg i sam musiałem się z tego wykaraskać. To nie było zabawne. I tak miałem szczęście, że talerze nie były zabezpieczone”. Niewielkie naderwanie mięśnia piersiowego, jakiego wtedy doznał, sprawiło, że był to ostatni raz, kiedy Robert robił ciężkie wyciskania bez asekuracji.
Wznosy hantli bokiem
Wyciskanie służy rozbudowie masy barków, ale niezbędne są też wznosy bokiem, by wyizolować środkowy akton barku, który nadaje całości ten charakterystyczny, okrągły kształt. Robert co tydzień robi inna wersję tego ćwiczenia, na siedząco lub na stojąco. Ponownie robi 3–4 serie, ale z nieco większą ilością powtórzeń wynoszącą w tym ćwiczeniu 12. Stojąc, Robert dochodzi do hantli ważących 37,5 kg, natomiast w wymagającej dokładniejszej techniki wersji siedzącej nie przekracza 30, góra 32 kg.
Zauważcie, że ciężar prowadzi bardziej łokciami niż dłońmi. „Mógłbym w tym ćwiczeniu stosować o wiele większe ciężary, ale musiałbym do tego się rozbujać i wykorzystywać siłę rozpędu, a mi najbardziej zależy na czuciu pracy spinanego mięśnia” − zauważa.
Wznosy przodem
Często doradzam, by nie ćwiczyć osobno samego przodu barków, ale w punkcie kariery, w jakim znalazł się teraz Robert, nie można odpuścić niczego (Robert trenuje nawet przedramiona). Aby jak najlepiej rozwinąć przedni akton, Robert robi naprzemienne wznosy w przód z ciężarem wynoszącym odpowiednio 35 kg, 40 kg i na koniec 45 kg na 12 powtórzeń na każdą rękę. „Na niektórych treningach robię to ćwiczenie, trzymając w dłoniach talerze. To zmienia czucie mięśnia i tempo wykonywania ćwiczenia”.
Wznosy w opadzie tułowia
Bez dobrze rozwiniętego tylnego aktonu barków nie można mówić o dobrych barach, więc Robert bardzo skrupulatnie ćwiczy też tę część barków. Zawsze robi przynajmniej jedno ćwiczenie, zwykle wznosy hantli w opadzie tułowia siedząc. Podobnie jak w przypadku wznosów bokiem, dostosował nieco to ćwiczenie do swojej sylwetki. „O wiele lepiej czuję spięcie mięśnia, jeśli łokcie kieruję w stronę pleców, a dłonie mam obrócone kciukami w stronę klatki piersiowej” − mówi. „Każdy powinien eksperymentować z ćwiczeniami, wprowadzać małe poprawki dopasowujące ćwiczenia do jego sylwetki i potrzeb, zamiast ślepo robić tak jak wszyscy”.
Aby upewnić się, że tylny akton barków dostał pełny wycisk, Robert często łączy w superserie 2 wersje tego ćwiczenia: z hantlami i na maszynie. „Chcę mieć dobrą pompę i palenie, ponieważ zwracam uwagę na utrzymanie przedniego i tylnego aktonu w równowadze. Jestem tak silny w wyciskaniu na klatkę i barki, że jeśli nie będę na to uważał, tył barków może zostać z tyłu i stać się słabym punktem”.
Szrugsy
Kaptury Robert robi albo w dzień treningu pleców albo barków. Polega tu głównie na zwykłych szrugsach z hantlami, stosując oczywiście najcięższe hantle na siłowni – 80 kg. „Ale w każdym powtórzeniu zatrzymuję ruch w najwyższym punkcie i napinam kaptury – nie ma tu miejsca na oszukiwanie” − zapewnia. Patrząc na jego wielkie kaptury nie mam wątpliwości, że szrugsy w jego wykonaniu przynoszą zamierzone efekty!
Co dalej: Powrót do domu na zawodowy debiut
Teraz, już jako zawodowiec, Robert postanowił wyjść na scenę w lipcu na zawodach Europa w Hartford w Connecticut. „Mieszkamy teraz w Las Vegas, ale cała rodzina mojej żony wciąż rezyduje właśnie w okolicach Hartford, a ja mam tam wielu przyjaciół i kuzyna. Fajnie byłoby mieć ich wszystkich na widowni podczas mojego pierwszego startu w najwyższej lidze”. Robert przygotowuje się do tych zawodów pod okiem George’a Faraha, który pomagał mu również w ostatnim etapie przygotowań do NPC Nationals. „Końcówka przygotowań zawsze sprawiała mi największe problemy, np. tuż przed USA Championships wyglądałem wspaniale, ale w ciągu ostatnich kilku dni zmiękłem i nie wiedziałem, czemu tak się dzieje. Jeśli chodzi o Nationals, to George zaopiekował się mną i sprawił, że na scenę wyszedłem w życiowej formie. Startowałem też z najniższą wagą od lat, 112 kg, ale ludzie mówili mi później, że wyglądałem na większego, właśnie ze względu na dopracowanie formy”.
Celem na obecny okres przygotowawczy jest poprawa masy pośladków i pleców oraz dalsze uszczegółowienie sylwetki oraz zwiększenie separacji. Jedna rzecz jest pewna – w kwestii rąk i barków Roberta Burneiki nie przyćmi nikt!