Precyzja niemieckich inżynierów
Dla wielkiej rzeszy entuzjastów motoryzacji, nie ma nic lepszego niż niemiecka myśl techniczna. Miałem kilka samochodów ze znaczkiem Mercedesa, BMW i Porsche, dlatego też z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że układ kierowniczy i reakcje niemieckich aut są niesamowicie precyzyjne, co stanowi dowód na to, że ich konstruktorzy to piekielnie dokładni perfekcjoniści mający pod kontrolą każdy szczegół. To samo co o niemieckich autach napisać można o sylwetce Ronny’ego Rockela. Na jego ciele nie ma nawet centymetra kwadratowego niepotrzebnego i nieprzemyślanego mięśnia. Przy 168 cm wzrostu i 102 kg wagi, jego ciało to kombinacja gęstych, grubych mięśni i niesamowitych kształtów, które wreszcie zaczynają zdobywać należny im szacunek w świecie kulturystyki. Wiosną Ronny wygrał swoje trzecie zawody od czasu odebrania karty Pro w 2003 roku – Mr. Europe Pro, niewiele mu też zabrakł do pierwszej piątki na ostatnich Arnold Classic i Olympii. Kariery Rockela nie da się nazwać błyskawiczną, ale teraz niewątpliwie zawodnik pnie się w górę.
Brytyjska kiszka
Bycie pomijanym przez sędziów i zajmowanie kontrowersyjnie niskich miejsc to dla Rockela nic nowego – wie o tym każdy, kto śledzi jego karierę. Ale i tak 4. miejsce na British Grand Prix to jakaś koszmarna pomyłka. Większość zgromadzonych na sali kibiców widziała go tuż za plecami zwycięskiego Brancha Warrena, a wielu było i takich, którzy za wspaniałe kształty i estetykę sylwetki 1. miejsce przyznaliby właśnie Ronny’emu.
Sam Rockel też nie krył rozczarowania werdyktem. „Nie spodziewałem się zwycięstwa” – zaczyna swoją opowieść. „Branch to chodząca góra mięsa, nawet gdybym miał lepszą formę, to i tak raczej bym go nie pokonał. Ale nie rozumiem, czym pokonali mnie Roelly Winklaar i Johnnie Jackson. To doskonali zawodnicy i mają swoje silne strony, ale mają też braki, których, nie tylko w mojej opinii, ja nie mam. 4. miejsce było bardzo rozczarowujące, tym bardziej, że nie miałem ani jednego bezpośredniego porównania z Branchem”.
Właśnie ten brak porównań stał się przyczyną zachowania, które wiele osób odebrało jako niegrzeczne. Podczas prezentacji pierwszej piątki, Ronny bezceremonialnie przepychał się między rywalami i ogólnie sprawiał wrażenie agresywnego i nieźle wkurzonego. Ronny zapewnia jednak, że nie to było jego intencją i pragnie, by wszyscy wiedzieli, że absolutnie nie jest człowiekiem agresywnym i skorym do przemocy. „Ponieważ nie miałem porównania z Branchem, to był jedyny sposób, bym mógł się pokazać publiczności na jego tle” – mówi. „Po zejściu ze sceny wszyscy się z tego śmialiśmy. A Johnnie nawet pogratulował mi występu!”.
Klata jak u pirata
Ronny należy do kulturystów, którzy posiadają tak wspaniale zbilansowaną sylwetkę, że na pierwszy rzut oka, żadna grupa mięśniowa się nie wyróżnia. Gdy przyjrzymy się bliżej, zobaczyć można, że Ronny ma jednak kilka zadziwiających grup mięśniowych: niesamowicie okrągłe i pełne barki, szerokie i mięsiste uda i wykutą z kamienia klatkę. W tym miesiącu przyjrzymy się w jaki sposób zawodnik ćwiczy klatkę w swoich ojczystych Niemczech.
Wyciskanie na maszynie Hammer
Wielu „hardcorowych” kulturystów i siłaczy kręci nosem, gdy ktoś proponuje im trening na maszynach, uważając, że wolne ciężary są o wiele bardziej produktywne. Uważają, że maszyny są dla mięczaków i żaden prawdziwy mężczyzna nie zhańbiłby się ćwiczeniami z ich użyciem. Ronny Rockel też większość wyciskań robił ze sztangielkami i hantlami, ale szybko stwierdził, że warto wykorzystywać maszyny.
„Szczerze mówiąc, dużo ćwiczę na maszynach zarówno poza sezonem startowym, jak i w czasie przygotowań do zawodów” − opowiada. „Hantle i sztanga to doskonałe narzędzia treningowe, ale ryzyko kontuzji podczas ćwiczenia z ich użyciem jest o wiele większe. Uważam, że idealny trening kulturystyczny powinien zawierać mieszankę ćwiczeń na maszynach i z wolnymi ciężarami”.
Przy dowolnym typie wyciskań, Ronny zawsze podkreśla wagę odpowiedniego skurczu mięśnia. „Na świecie są miliony kolesi ćwiczących na siłowni, ale tylko garstka z nich tak naprawdę jest kulturystami, nawet jeśli całe mnóstwo z nich sie za kulturystów uważa”. Może to zabrzmieć snobistycznie, więc poprosiłem Ronny’ego o sprecyzowanie tej myśli zanim ściągnie na siebie waszą złość i pomyślicie, że jest aroganckim dupkiem. „Chciałem przez to powiedzieć, że kulturysta musi ciężko pracować mięśniami, a nie tylko przemieszczać ciężary. To może robić każdy i to właśnie tłumaczy, dlaczego tak niewiele osób uczęszczających na siłownię może pochwalić się jako taką sylwetką. Podczas treningu po prostu nie napinają i nie rozciągają odpowiednio mięśni”.
Jeszcze jedna rzeczą, którą Ronny pragnie zaznaczyć w kwestii treningu na maszynach jest to, że jego podejście jest zgoła odwrotne niż większości kulturystów, ponieważ to od maszyn, a nie od wolnych ciężarów często zaczyna trening, zamiast na koniec dobijać nimi mięśnie. „Dla mnie maszyny to doskonała metoda rozgrzewki” − twierdzi.
Rozpiętki na maszynie
Jedną z ulubionych maszyn Ronny’ego jest ta, na której wykonuje się rozpiętki. Czasami robi też rozpiętki hantlami, ale w większości przypadków wybiera możliwość kontroli ciężaru, jaką oferuje ta maszyna. „Na maszynie do rozpiętek ciężar stawia opór od momentu maksymalnego rozciągnięcia mięśni aż po szczytowy moment spięcia” − tłumaczy. „Przy hantlach możesz spiąć klatkę w szczytowym momencie ruchu, ale tak naprawdę ciężar w tym punkcie nie stawia żadnego oporu”.
Krzyżowanie linek wyciągu
Kolejnym ćwiczeniem, które Rockel robi niemal na każdym treningu jest krzyżowanie linek wyciągu górnego. Ulubionym aspektem tego ćwiczenia dla Ronny’ego jest jego uniwersalność. „Gdy ustawisz wyciągi wysoko, tak jak to się zwykle robi, zaangażujesz głównie środek i dół klatki” – mówi. „Gdy opuścisz wyciąg niżej, możesz zaatakować górę klatki – ja lubię to ćwiczenie modyfikować z treningu na trening”.
Pompki na poręczach
Pompki na poręczach to już od wielu lat podstawa treningu klatki Ronny’ego Rockela. „Moim zdaniem to doskonałe ćwiczenie na zakończenie treningu klatki piersiowej, bo wystarczy w nim wykorzystać wagę własnego ciała, by dobić mięśnie i nabrać poczucia, że wykonałeś doskonały trening i naprawdę zaatakowałeś każde włókno mięśniowe swojej klatki” – opowiada. „Gdy robisz je tak jak ja, na zakończenie treningu, to nie musisz już stosować żadnego dodatkowego obciążenia. Tak naprawdę uważam, że dodanie obciążenia przy pompkach sabotuje główną zaletę tego ćwiczenia, którą jest możliwość kontrolowania ruchu i poprawnego spinania klatki”.
Ronny radzi jak zbudować świetną klatkę
„Aby w pełni rozwinąć klatkę piersiową, większość treningów tej grupy powinno zaczynać się od wyciskania hantli na ławce skośnej. Większość ćwiczących nie ma dobrze rozwiniętej góry klatki i cała grupa wyglądałaby znacznie lepiej, gdyby jako priorytetowe wykonywali ćwiczenia na ławce skośnej dodatniej. Nie robią tego jednak, bo za najważniejsze ćwiczenie uważają wyciskanie sztangi na ławce płaskiej. Zapomnijcie o tym, chyba że bardziej zależy wam na trójboju siłowym niż kulturystyce! Wyciskanie hantli na ławce skośnej to w mojej opinii absolutnie najlepsze ćwiczenie na klatkę piersiową, pozwalające wprowadzać niewielkie modyfikacje, jeśli chodzi o kąt ustawienia dłoni”.
Ile wyciskasz, Ronny?
Mimo tego że w naszym sporcie liczy się tylko wygląd, a ciężary są jedynie narzędziem do jego osiągnięcia, wielu kulturystów (szczególnie młodszych) obsesyjnie pożąda wiedzy na temat ciężarów stosowanych przez PROsów. Mam taką teorię, że skoro nigdy nie będą wyglądać tak jak zawodowcy, chcą chociaż mieć świadomość, że są do nich zbliżeni siłą, a w niektórych przypadkach nawet ich przewyższają. Zwykle zbywam takie pytania przewracając oczami, ale spytałem Ronny’ego, jakimi ciężarami operuje przy treningu klatki piersiowej.
„Przy wyciskaniu hantli na skosie nie stosuję hantli cięższych niż 60 kg, najdalej 65 kg na masie” – mówi. „ Moim rekordem w wyciskaniu sztangi na ławce płaskiej, jeszcze z czasów, gdy stosowałem duże obciążenia, jest 260 kg na 5 powtórzeń, a na skosie 200 kg również na 5 powtórzeń”.
Jeśli chodzi o rekordy na jedno powtórzenie, to Ronny nie ma pojęcia ile jest w stanie wycisnąć ani też nigdy nie ma zamiaru się przekonywać. „Nie jestem trójboistą, ciężary są bez znaczenia” – wzrusza ramionami. „Nie zamierzam ryzykować kontuzji tylko po to by się chwalić, że taki ze mnie siłacz!”.
Trzymać się z dala od kontuzji
Ostatnią, ale nie najmniej ważną kwestią poruszoną przeze mnie w rozmowie z Ronnym jest to jak poważnie podchodzi do minimalizowania ryzyka wystąpienia kontuzji. Znam całą masę chłopaków, których kontuzje wyłączyły z uprawiania sportu na stałe albo przynajmniej pozbawiły ich możliwości trenowania i zarabiania na sporcie przez dłuższy czas, uważam więc, że warto Ronny’ego w tej kwestii posłuchać.
„Moje rozgrzewki są bardzo długie i intensywne” – mówi. „W każdym ćwiczeniu robię zwykle około trzech serii rozgrzewkowych zanim wezmę się za serie robocze. Wielu ludzi uważa, że to strata czasu, że przez to moje treningi ciągną się w nieskończoność, ale wiecie co? Trenuje już ponad 20 lat i nigdy nie byłem kontuzjowany. Ilu zawodników może o sobie coś takiego powiedzieć?
Przez ostatnie 10 lat nauczyłem się też, że trenowanie z gigantycznymi ciężarami nie ma sensu. Na scenie nikt nie pyta, ile wyciskasz czy ile bierzesz w siadzie. To całkowicie nieistotne, ponieważ w kulturystyce liczy się tylko to jak wyglądasz. Moim celem jest bycie najlepszym kulturystą na świecie, a byciem najsilniejszym kulturystą świata absolutnie nie jestem zainteresowany. Jeśli inni kulturyści przejmują się ciężarami, jakie stosują, to ich sprawa, ale moim zdaniem to mija się z celem”.
Rockel nabiera rozpędu i zmierza do Las Vegas!
Ostatnie New York Pro było już 38. zawodowym startem Ronny’ego, co stawia go wśród absolutnej elity, zwłaszcza, że młodsi PROsi mają zwyczaj startować bardzo sporadycznie. Gdy doda się do tego starty amatorskie, wyjdzie, że Ronny stał na scenie już ponad 50 razy. Mając zaledwie 38 lat, facet jest prawdziwym weteranem żelaznego sportu!
Spytałem Ronny’ego co jego zdaniem musi zrobić, by przenieść swoją karierę na jeszcze wyższy poziom. „Może to zabrzmi dziwnie, ale czasem myślę, że zrównoważona sylwetka może być wadą” – odpowiedział. „Ludzie kochają mutantów i zawodników z przerysowaną jakąś grupą mięśniową, nawet gdy reszta ich sylwetki, a zwłaszcza jej proporcje, pozostawiają wiele do życzenia”.
Rockel szybko zaznacza, że wcale nie uważa swej sylwetki za idealną. „Wciąż muszę pracować nad plecami, muszę też poprawić prezentację na scenie. Byłem też krytykowany za zbyt duży korpus, ale, choć kosztowało mnie to mnóstwo pracy, udało mi się ten mankament zredukować. Generalnie moim celem jest być lepszym na każdych kolejnych zawodach. Czy sprawi to, że będę zajmował wyższe miejsca? Mogę mieć tylko taką nadzieję. Ale jeśli chodzi o trening i dietę, to dam z siebie wszystko”.
Następną szansa na zobaczenie Ronny’ego na scenie będzie tegoroczna Mr. Olympia. Na scenie godnie zaprezentuje na pewną swoją grubą klatkę jak i inne partie mięśniowe. Czy tym razem znajdzie się w pierwszej piątce? Przekonamy się już niedługo!